Będzin – dzisiaj byłem w podziemiach zamku
O godzinie 7:45 wyruszyliśmy dzisiaj na wycieczkę do Będzina.
Byłem w zamku i zwiedzałem tylko jedną wieżę, bo na drugiej było ślisko i nie dało się na nią wejść. Nawet dorosły miał problemy z wejściem.
Byłem w jednej sali, która miała eksponaty – takie jak: bronie palne, kusze, szable, armata i wielka kusza na stojaku, którą można było ruszać do góry i w dół, a także na boki.
Potem poszliśmy do pałacu. Przed pałacem był taki piękny szlak żywopłotów: zielonych i fioletowych. Zwiedzaliśmy stulecie – było tam pokazane, jak żyli nasi pra pra dziadkowie. Budowano domy z drewna, a po środku były wypchane słomą lub trawą. A jak się chciało podgrzać jedzenie, to się rozpalało ognisko w domu. Łóżka,to nie były takie normalne łóżka, tylko one były z materiału skóry od zwierzęcia. Bo to było drewniane łóżko, a w środku była ta skóra zwierzęcia. Stoliczek był bardzo mały. Co do naczyń – naczynia się wyrabiało z gliny, paliło.
Po pałacu poszliśmy do podziemi. W podziemiach była mała siekierka, którą niewolnicy zakopali, żeby uciec. Ale im się nie udało i ta siekierka została w tej ścianie, bo przejęli te podziemia Rusi. I jeszcze były w podziemiach worki z betonem, ale jak my patrzyliśmy na nie, to były już stwardniałe, bo zrobiły się takie twarde jak kamień. W podziemiach widzieliśmy też klatkę dla nietoperzy. Miała dwa wloty. W podziemiach też są dwa grubsze mury, żeby jak ktoś będzie bombardował je, to wtedy zatrzymują one falę wybuchu. I jeszcze w podziemiach były takie białe sopelki – u góry i na ziemi. Jak się chodziło, to trzeba było mieć kask na głowie.
I to koniec będzińskiej wycieczki.
Opowiadał: Leopold Cieślak